8/08/2009

Wiesci spod kokosa

Nadchodzi nawyzszy czas napisac o tym jak bylo... Zamieszkalismy zatem pod dachem cudownej rodziny tradycyjnie uprawiajacych swe ziemie rolnikow... Rolnik indyjski polskiemu nie rowny, ale pewne konotacje mozna znalezc...
Co rozni polskiego rolnika od indyjskiego to to ze nawet jesli w zyciu nie latwo to usmiech ich tutaj nie opuszcza. Znalezlismy sie zatem na pewnien czas zauroczeni prostota i radoscia jaka Ci ludzi truskaja.
Jestesmy zatem w Himalajach , otoczeni nieziemska zielenia i zwierzyna, pod domem bydlo, ktore doimy 2 razy dziennie i zaparzamy natychmiast yszna herbate ze swierzym mlekiem. Mleko z krowy, herbata z pola. O poranku udajemy sie po wode.
Jednego z porankow niezapomnimy na dlugo.
Wychodzimy z wioski z wiadrami do strumienia ( bo to jedyne zrodlo wody, nalezy dodac ze woda jest 100 procentowo pitna i pyszna) i co widzimy. Kierujemy nasz wzrok na dol , gdzie cale podnoze gor jest zatopione w chmurach. Pialy puch okrywa cale wioski, drzewa i pola... Znajdujemy sie kompletnie podanchmurami. Z zazdroscia mysle o szczesciazach na dole ktorzy chodza z glowa w chmurach. I w momencie gdy mysle "Jak musi im byc cudownie" widze ze chmura na moje zalowolanie kieruje sie w nasza strone. Delikatnie , zmyslowo pozera caly krajobraz i zbliza sie w naszym kierunku. Ze zdumieniem i lekkim strachem obserwujemy jak nadchodzi i zatapiamy sie w bialym puchu. Niezwykle wrazenie. Wilgoci, szarosci, krotkowzrocznosci i zimna...
Chmury odeszly a my wybralismy sie popoludniem na pole. Rodzina u ktorej jest specyficzna jako ze uprawia tylko i wylacznie produkty organiczne- zadnych smieci, zadych chemikaliow... Co jest dosc niebywale w Indiach jesli wiecie o tragedii ktora dotknela wielu indyjskich farmerow. Wielu bowiem z nich zmanupulowanie przez zachodnie firmy zakupili ogromne ilosci nawozow i zaczeli uprawy modyfikowane genetycznie. na zakup tych srodkow przeznaczyli fortune, wzieli pozyczki z bankow i zatopili sie w dlugach - niestety uprawa jak niebyla owocna wczesniej tak i bezowocna pozostala. W wyniku ogromnych naciskow ze stron bankow wielu z nich popelnilo samobojstwa.
Bopal jest kompletnie swiadomy o niebezpieczenstwach plynacych z niezdrowej, nienaturalnej uprawy. Jestem tym co jem.
Robimy zatem wspolnie kwasne mleko, maslo, myjemy glowy szamponem z drzewa, naczynia popiolem. Tutaj praktycznie nie ma obrotu gotowki. Rodzina jest praktycznie samowystarczalna.
Odwiedzamy rowniez szkoly. Zaczynam powaznie robic moje badania. szkoly znajduja sie o jakies 4 km od wioski. Kazdego poranka widzimy male baki wspinajace sie po stokach gor by dotrzec na czas do szkoly, wsrod uczniow sa tez nauczyciele. Wyobrazacie sobie polskiego nauczyciela ktory z usmiechem wspina sie 4 km kazdego dnia pod gore na nogach - bo niczym innym sie nie da, a po zajeciach wraca spowrotem do domu? W dodatku nie placa im tutaj kokosow... Z ciekawostek gdy pada deszvz nikt nie przychodzi do szkoly :) Starszy syn - Mukesz maszeruje do liceum 8 km- musi zejsc do nieco wiekszej wioski u podnozy gor...
Mama nazywa sie Thuti, co oznacza malutka- wdala sie w konflikt z sasiadka pewnego wieczora gdy gotowalismy u nich pierogi- sasiedzi sie zbiegli by zobaczyc jak gotujemy- to byl dla nich ubaw... Nie zjaedli- niesmakowalo im... Konflikt pojawil sie m.in z zazdrosci o nas... Nieczulismy sie najlepiej tego wieczoru.
Thuti przychodzi do mnie pewnego dnia, gdy mezczyzni poszli wypasc krowy, i pokazuje mi swoje piety. Skora jest bardzo popekana i wyglada jak sucha ziemia. Thuti nie mozi po angielsku , anie nie potrafi pisac- rozumiemy sie bez slow. Ogromnie ja to boli. Szukam jakiegos lekarstwa ale my sami nic nie mamy. jestem pewna ze jej maz mogl by cos naturalnego znalesc ale tutaj kobieta nie moze sie przyznac ze cos ja boli... W ostatni dzien po kryjomu zostawiam jej pieniadz na krem... tak bardzo sie cieszy... tutaj kobiety nie maja swoich pieniedzy...
Ten czas tu spedzony byl czyms niesamowitym- spogladam Tchuti w oczy na odchodne i mowimy sobie jakos bezslow do zobaczenia choc wiemy ze to nic pewnego... Ocieramy lzy , pakujemy bagaze na konia tym razem :) i ruszamy dalej... Niech ich Los blogoslawi a Natura pomoze w prostym pieknym zyciu... z ociepleniem glabalnym robi sie tam coraz mniej wesolo... ale onie machaja nam z daleka z usmiechem na ustach... a nam ciezko na sercu bo wiemy ze jesli pora deszczowa nie nadchodzi do nich to po czesci jest to wina ludzi z naszego kontynentu- moja , twoja - naszego sposobu zycia... W takich momentach nie jestes dumny ze pochodzisz z kraju wysokorozwinietego... Bo czyim kosztem ten rozuje sie dokonuje???

Wracamy do Delhi na dwa dni- do magikow i natychmiast wyjezdzamy do Andhra Pradesh gdzie czeka na nas dwuch nauczycieli ktorych poznalam w Delhi i ktorzy pomoga nam zrobic badania. Odwiedzilismy ok. 20 szkol. Przebadalam ok. 150 nauczycieli- generalnie chodzilo o ich zrozuminie pokoju i obserwacje czy edukacja skupia sie tutaj na przekazywaniu walorow czy jedynie wiedzy.
Ku naszemu zdziwieniu jeden z nauczycieli potraktowal sprawe bardzo powaznie i przedstawil nas swemu regionowi jak ambasadorow pokoju. Media, dziennikarze, gazety i telewizja sledzily za kazdym razem nasze poczyniania. Zabawne bylo zatem zobaczyc swoja gebe w telewizji i wiedziec ze to z dobrej przyczyny sie tam znalezlismy.
Najtrudniejsze byly poczatki bo my o pokoju to wiemy tyle co zycie i rodzice nas nauczyli i niespodziewanie przez 200 uczniow jestes przedstawiony jako znawca pokoju i nasz wyglosic o tym spicz... Mysle ze dalismy na prawde rade. Czasem nawet ja bylam wzroszona, czasem gadalismy bzdury... :)

W kazdym razie material badawczy mam i moge spokojnie wracac do Francji i pisac.

A jeszcze wam powiem ze bardzo zabawne bylo znalezs sie w Indiach u rodziny katolickiej- bardzo ekstremalnie katolickiej. Po 2 dniech gdy sie dowiedzieli ze slubu nie mamy Gioma wyzucili z naszego pokoju i poszedl spac na taras. Dobrze mu tam bylo. A mnie skarcili ze moja sukienka nie zakrywa kostek wystarczajaca i nastepnego dnia zakupilam sobie cos w rodzaju kolorowego worka ktory nosilam po domu - sadziedzi juz nie gadali :)

Nasyepny etap - Kerala... Region kokosow. ekonomia tego kraju bazuje sie na tym i na co nazywam " Buissness educatcji" . Kerala na najwieksza ilosc szkol i stopien skolaryzacji, ale.... co sie dzieje ze wszystkimi wyszkolonymi dziecmi ??? Wyjezdzaja na zarobki zagramiczne... Szalenstwem tu jest Dubai. W wywiadzie z Panem ktory decyduje o programie szkolnym dowiaduje sie ze celem najwyzszym edukacji jest ekomoniczny rozwoj regionu ( a ja myslalam ze rozwoj dziecka :) i zatem bardzo cieszy go ze ludzie wyjezdzaja, zarabiaja kase i potem moze wroca a moze nie wroca... Troche polskim mysleniem mi zasmierdzialo...
Kerala jest jedymy stanem ktory ma komunistyczny rzad- mozna znalezs kilka fajnych inicjatyw z ich strony - ale jak to z rzadem bywa tylko kilka....
Tutaj takze odwiedzamy kilka szkol i mieszkamy u dwoch rozych rodzin potem w ashramie.
Jedna rodzina bardzo bogata - syn pracuje w Dubaju i zbija koksy- wlasnie buduja trzeci dom. Jeden stoi pusty, w drugim mieszkaja 2 osoby i w trzecim tez 2 osoby. ...
Zycie jest nie zwykle... pomyslec ze Ischamudin - nasz ukochany magik- mieszka w malej hacie z 15 osobami... Sprawiedliwosci zstap na usmysly ludzi !

Druga rodzina jest cudowna- ona dyrektorka szkoly, on pracuje w ministerstwie educakji. To on bedzie walczyl o wprowadzenie edukacji pokojowej do szkol...
Swietnie sie rozumiemy... Bardzo nam pomagaja i wprowadzaja duzo pokoju do naszych dusz.... M/in polecaja nam Ashram...

Zaostalismy tam 5 dni... Ashram jest ogromny i mieszka w nim niesamowicie wielu bialych ludzi. To taki ostoj dla zranionych duz... Duzo amerykanow, francuzow i hindusow. Ludzie zgromadzeni tak zyja razem i staraja sie zyc w szczesci, modlitwie do Boga, Zrodla i poszanowaniu natury.... Joga, medytacja nad oszalalym oceanem... To tutaj kilka lat temu bylo tsunami. Ich guru to Mata- kobieta ktora dostala Pokojowa Nagrode Nobla, bardzo cudowna osoba, ktora ogromnie pomaga ludziom na calym swiecie. Dla hindusow jest wcieleniem boga - czyli tak zwanym Guru. Ze zwgledu na moja mame nie mowie wszystkiego bo sie zamartwi ze to jakas sekta... Nic podobnego mamus... To poprostu komuna ludzi zyjacych razem , zmieczona swiatem na zewnatrz ktora poswieca swoje zycie pracy nad soba i dla innych...
Czasu brak na szczegoly... A szcegolu sa najlepsze...

Powiem Was tylko ze spotkalam tam niesamowita osobe... Sprawa jest niezykla bo jest to polska ktora mieszka obecnie w Stanach i przez przypadek stala sie znana w Polsce modelka... Dla mnie jest wymieszaniem mojej Doni i Aski ... Niepotrafie Wam wyjasnic tego zbiegu okolicznosci... Donia , Aska musicie ja spotkac- to jest normalnie nowa ciotka... W kazdym razie mamy wiele ochoty i pomyslow na jakies ciekawe projekty w Polsce. polska ich potrzebuje, a my potzebujemy Polski... Myslimy o tym by zwolac kilku dziwaczych ludkow i zrobic obrazd po naszym szarym kraju by dodac mu trche kolorow. Sprawa jest otwarta i musi dojsc do skutku...

Dzis calu dzien piluje kokosy... Koniec wizyt w szkolach, bibliotekach, konferencjach, koniec wywiadow... wakacje... poranna medytacja , potem piluje kokosy coby zrobic z nich szklanki czy inne miseczki, a teraz biegne pomoc babci w robieniu jedzonka...

Pozdrawiam Was serdecznie spod palmy i dziekuje za serdeczne slowa, Jusi za smsy, mamie za telefony i wszystkim za to ze jestescie sobie gdzies tam daleko -blisko...

Lece by wykorzystac maxymalnie te ostatnie dni slodyczy...

samolot Delhi-Paryz 18 sierpnia...

Buziam Was mocno , mocno...

1 komentarz:

  1. Misiaki Giomaki,
    samolot bedzie mial nie lada zadanie, by udzwignac tony doswiadczen i przezyc, ktore zabieracie ze soba z subkontynentu!
    a kolory, ktorymi bedziemy mogly malowac nasza Dobra Polske i Europe juz emanuja spomiedzy wierszow;-)
    dobrego powrotu ciocie wujki
    i do nastepnego spotkania

    Wasza ciocia

    OdpowiedzUsuń