6/22/2009

Czekolada...


Wiesz mamus pamietam jak pewnego wieczora opowiadalas mi o tym jak to bylo gdy mialas "nascie" lat. Ty i czworka Twojego rodzenstwa... Pamietam jak dzis historie cukierka... Na Wasza piatke byl tylko jeden... i trzeba bylo sie nim podzielic ... Wyobrazam sobie jak smakowac musial ten cukier... wyczekany, sprawiedliwie podzielony... jeden mial wystarczyc wam wszystkim... Widzisz kilka dni temu rozmawialam z nauczycielka szkoly dla tybetanczykow... mowi mi ... urodzilam sie w Tybecie i gdy bylam bardzo mala dziewczynka udalo mi sie dostac kawalek czekolady... nigdy niezapomne jej smaku... zastanawiam sie ktore z dziedzi dzisiaj zdaje sobie sprawe ze szczescia jakie ma zjadajac kolejnego batonika... pozera go w minute i wyrzuca papier na ulice... za 5 min juz nie pamieta ze cokolwiek mial w rece... Mamus widzisz moim marzeniem jest wychowac dziec tak by docenialy kazda majniejsza "slodycz zycia", kazdego napotkanego czlowieka, ale... Trudna to szkola tak dla rodzicow jak dla dzieci w dzisiejszym swiecie... Wiem ze czasem trudno Wam zrozumiec moje zyciowe wybory, ale wiedz ze jesli szukam zycia prostego , nie w bogactwie ale w szczesciu to robie to dla siebie i moich dzieci... Boje sie dziecka ktore bedzie mi tupalo nogami ze mu czekolada niesmakuje... W kazdej podrozy jaka mi sie udaje zrealizowac rozumiem coraz doglebniej ze nie praca i pieniadz w czymkolwiek mi pomoga... Nie dyplomy uczelniane i doswiadczenie w CV... Ja chce sie nauczyc dobrze zyc... i zdaje mi sie ze by dzis to osiagnac czasem trzeba skrecic z "obecnie funkcjonujacej sciezki zycia"... Obserwuje ludzi, rodziny, kraje... Swiat idzie w zla strone... i nie zgadzam sie podazac jak owca za Swiatem... Nie zamierzam martwic sie o kredyty, szefa, oplaty, bol w plecach... Chce miec domek, prace ktora kocham, zycie dzielone z przyjaciolmi, kozy i gromadke dzieci biegajacych obok i marzenia ktore moge spelniac... Jestem na dobrej drodze by to sie udalo... te refleksje wystawiam na swiatlo dzienne bo choc kieruje ja do moich rodzicow - rownie gleboko pragne sie nia podzielic z Wami...
Pisze to wszystko moze dla tego ze jestem daleko do codziennej rzeczywistosci i z dystansu widze jak chorym pomyslem jest martwienie sie o przyszloszc... Nie martwcie sie ... nie ma potrzeby...
Gdyby ludzie tak nagle przestali sie martwic i zawierzyli sobie, czy Bogu jesli takiego maja, czy Naturze jesli w nia wierza... ile mniej byloby zazdrosci, nienawisci, stresu i innych parszywych emocji...
Jesli Bog istnieje to zawierzcie Bogu, jesli istnieje Przeznaczenie zawierzcie Przeznaczeniu, jesli nie ma ani jednego ani drugiego uwierzcie w siebie samych...
Chyba taka lekcje dostalam od Indii w tym tygodniu...

Dostalam ja od moich nauczycieli... spedzilam 2 tygodnie na szkoleniach o edukacje pokojowa... Bedzie mi ich brakowalo... Cale szkolenie dalo mi mase pomyslow i zaskoczylo mnie przezde wszystkim tym ze nie by to oficjanly zjazd na kotrym uczymy sie czegos , a potem wracamy do domu, szkol, lokalnych instytucji i nic sie nie zmienia... To byla prawdziwa lekcja potrzeby zmian... myslenia o tym kim jestesmy i co robimy w zyciu... Mysle sobie ze bardzo potrzeba takiej lekcji naszym nauczycieleom i wladzom lokalnym...

Zostalo nam jeszcze 3 dni w Delhi- wlasnie dokanczam moj kwestionariusz o rozumieniu "pokoju" dla nauczycieli ktory przeprowadze w Kerali i Adhra Pradesh ( na poludniu) na poczatku lipca.
W piatek jedziemy na Oboz Letni w gory z dzieciakami - prowadzimy te warsztaty zonglersko-teatralne.
Potem na tydzien jedziemy do wioski w ktorej mieszka 15 rodzin zajmujacych sie naturalnymi uprawami i ochrona lasow. Mamy nadzieje nauczyc sie co nieco o medycynie naturalnej. Po tych przyjemnych wakacjach jedziemy na poludnie kontynuowac badania.

Taki oto plan. Z nowosc to tyle ze Giom , pod moja nieuwaga , zakupil sobie Samosa (cos w rodzaju wielkiego smazonego pieroga) w ulicznym barze i pozarl go w pelnym sloncu. Wieczorem 39 goraczki i wymioty. Poszlismy do lekarza i dzis zdowy jak ryba biega na nowo po Delhi. a tyle razy mowilam mu "nie jedz samosa w barach ulicznych" no i co zrobic? Nauczony ta przykra przygoda ,teraz juz wiecej samosa nie ruszy! Mam nadzieje... Moje zdrowie w stanie nienaruszonym :)

Takie to wiesci tym razem moi drodzy...
Mam nadzieje ze dobrneliscie do konca moich wywodow...
Piszcie prosze co u Was, co myslicie o tym co pisze... pytajcie...
caluje Was mocno i do uslyszenia...
Wasza Stara Misia


Nie ma sensu sie martwic.
Jesli problem ma rozwiazanie - to nie potzreba zawracac sobie nim glowy,
jesli rozwiazania nie ma - to po co na sile go szukac?

8 komentarzy:

  1. Jakie proste jest życie według tej tybetańskiej mądrości. Tak proste z pozoru , tak trudne w rzeczywistości. Marzę aby z każdym dniem zbliżać się do tego aby ta sentencja stała się moim nienaciąganym mattem. Piękne idee płyną z Twoich (Waszych) działań.
    Życzę powodzenia i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy wieści od Was.
    Pozdro
    /Szwagru Horodyszczu/

    OdpowiedzUsuń
  2. Obieżyświaty Wy kochane...co za magia w prostocie życia się kryje...aż ze wzruszenia żem się załziła...
    Ściskam mocniuchno kochani, oj tacy zalatawcowani, coby sraczki Was się nie imały!
    i czekam na dalsze wieści.
    I jak to Martyn powiedział "mĄdra ta nasza Misia, nie da się ukryć" hehe.... uściski oooogromniaste od nas.
    buuuuuuuuuuuuuziale Misiale i Giomale:*:*
    /Jusia/

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęscia, zdrówka, przygód wielu, energii masę, najpwspanialszych ludków napotykanych na tych szalonych drogach, którymi kroczysz - sto buziaków dla Ciebie w dniu Twoich urodzin i zawsze ;* Dagmara & Paweł

    OdpowiedzUsuń
  4. wiatru we wlosach i w ideach
    ognia w serduchu i w dzialaniu
    ziemi w stopach i w postanowieniach
    wody w ciele i w celach
    mnknij, plon, stapaj i plyn
    wsrod dobrych ludzi, przy dobrej kuchni, przy dobrych spotkaniach, na dobrej drodze...
    niech zycie obdarowuje Cie swa pelnia i spelnieniem

    sto lat stara dupo!;-)))

    ciocia Donia Misi zyczy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. No ladnie... chyba zapomnialo mi sie o Twoich urodzinach slonko ty moje indianskie ;-)
    To troche jak Michu na Andamanach... A wlasciwie i Micju i ja... Siedzimy sobie na hamaku... Przede mna palma, przed Michem Palma... Po mojej lewej Tajlandia, po jego lewej Indie... Bylo juz grubo po obiedzie... a ja nagle przypomnialem sobie, ze DZISIAJ SA PSIA KREW MOJE URODZINY... i zeby nie bylo tak lekko uznalem, ze ja wlasciwie moge o swoich urodzinach zapomniec... ale jemu chyba nie wypada ;-) Ale w sumie mu wypadlo. I wielkiej tragedii nie bylo. Bo jaka to cholera tragedia... Hamak bujal sie tak jak sie bujal... Morze szumialo tak pieknie jak 100 albo i 1000 lat temu... Bezdomne psiska spiece na plazy nie zdawaly sie byc szczegolnie wzruszone "moim swietem"

    I przyznam Ci sie ( i kryje sie tu zaden podstep) ze te urodziny, kartki z zyczeniami i torta z bita smietana, zapamietam chyba do konca zycia ;-) A przeciez w rzeczywistosci prawie o nich zapomnialem ;-)

    Hmm... Mam nadzieje, ze tym (na pozor) sprytnym wywodem udalo mi sie udobruchac Cie troche moja ty interkontynentalno-intergalaktyczna-magiczno-harmoniczna-edukatorko i ze Twoje urodziny, i kazdy przed nimi i po nich, byl pelen wartosciowych i godnych poczciwego czlowieka chwil.

    A gwoli tradycji, bo te szanowac warto, troche na przekor powyzszym wywodom, skladam Ci slonce ty moje indianskie nieco spoznone, ale prosto z serca Serdeczne Zyczenia Urodzinowe ;-)

    Bardzo sie jakos urodzinowo zrobilo, bo zanim siadlem do komputera, okleilem wycinkami z gazety NoNsweatShopowe trampki dla Micha (w ramach, a jakze, urodzinowego upominku)... W koncu Londyn to nie Andamany i troche sie obawialem, ze bez hamaka i kokosow moge sie tak latwo nie wywinac ;-)

    Ale nie o tym miala byc mowa... Bardzo inspirujacy ten Twoj internetowy pamietnik. Serce mi rosnie czytajac o Waszych genialnych poczynaniach! Bo jedno to gawedzic o ideach, a drugie to wdrazac je w zycie. Tak organicznie, u zrodel, twarza w twarz! Jestem z Ciebie BARDZO DUMNY Miska Niech zyja dzielni pionierzy wielkich idei! Hip Hip Hura! Hip Hip Hura! Hip Hip Hura Hura Hura!

    Czas konczyc... Bo i pora ku temu odpowiednia... poza tym jak tak dalej pojdzie co niektorzy gotowi pomyslec Miska, ze podpinam Ci sie pod bloga ;-) A to by byl bezczelny skandal ;-)

    Sciskam Cie zatem goraco i mam nadzieje, do zobaczenia niebawem

    Patryk ;-)

    18 lipiec 2009 00:07

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, pięknie to napisałaś!
    Pieknie nie dlatego nawet, jak to ujęłaś, ale że napisałaś o rzeczach, na które każdy powinien zwracać uwagę, jeśli chce byc naprawdę szczęśliwym!!
    a nie biegać za nowym krzesłem, stołem czy mówić, że nie ma czasu odwiedzić znajomych, bo musi posprzątać w kuchni!
    buziaki, powodzonka i oczu szeroko otwartych na to, co przynosi Wam czas i ludzie tam daleeekoo ;*

    aggu_la

    OdpowiedzUsuń